czwartek, 4 marca 2010

Młody dokument


Przedszkole oczywiście umożliwiło mi po raz pierwszy stanąć za kamerą i nakręcić mój film. Dowiedziałam się o wielu sprawach technicznych na temat tworzenia, ale przede wszystkim zaczęłam uważniej obserwować to, co się wokół mnie dzieje. Uwierzyłam, że nie trzeba wychodzić za daleko, żeby znaleźć dobry temat na film.Dzięki spotkaniom z twórcami, rozmowom, zaczęłam inaczej patrzeć na dokument. Wiele filmów o których tylko słyszałam, mogłam w końcu obejrzeć. Poszerzyłam więc swoją wiedzę i praktyczną i teoretyczną. 


Emi VII edycja, licealistka, temat na film znalazła we własnym domu.


Odkąd pamiętam miałam do czynienia z planem filmowym, ale nigdy nie miałam okazji być tak blisko formy dokumentalnej. Kiedy zaczynałam kręcić własny materiał, działałam dość chaotycznie. Jednak z czasem coraz lepiej wiedziałam, jak ma wyglądać całość, czego jeszcze potrzebuję. Czuję też ogromny niedosyt z powodu niezrealizowania mojego pierwotnego pomysłu - opowieści o kinie dla osób niewidomych. Już samo dotknięcie tego tematu pozwoliło mi spojrzeć na rzeczywistość z innej perspektywy. Ta sytuacja uświadomiła mi żeby walczyć o swoje pomysły i bardziej ufać swojemu instynktowi.


Agata VII edycja, studiuje etnografię, razem z Zosią zrobiła film o Warszawskim bazarku.


W Przedszkolu zrozumiałam, jak wiele trzeba wytrwałości, żeby w dokumencie zrealizować swój pomysł - od pierwszego ujęcia do montażu. Ale przekonałam się też, ile radości daje nakręcenie chociaż jednej sceny, która wzrusza lub śmieszy, budzi emocje. Przede wszystkim jednak nauczyłam się, że zawsze trzeba mieć ze sobą statyw... ;)


Zosia VII edycja, studiuje polonistykę, razem z Agatą zrobiła film o Warszawskim bazarku.


Uczestniczenie w Przedszkolu jeszcze bardziej uwrażliwiło mnie na to, co się dzieje dookoła mnie. Przebywając z osobami, o których nakręciłam dokument, zobaczyłam, jak wieloma różnymi rzeczami można się cieszyć. Tym samym nabrałam większego dystansu do siebie i swoich spraw. Dzięki pracy w Przedszkolu zobaczyłam, jak dużo jest we mnie wytrwałości w dążeniu do celu. 


Marta VII edycja, licealistka, malarka, zrobiła film o opiekuńczym domu dziecka.


Rok spędzony z Przedszkolem Filmowym zapewne wygrałby w plebiscycie na „Najlepszy Rok Mojego Życia”. Comiesięczne spotkania z super zespołem Paladino i grupą przedszkolaków oraz sesje wyjazdowe wprowadziły mnie do magicznego świata dokumentu. Jednak równie ważny był dla mnie czas poszukiwań tematu na moją etiudę, dzięki której zaczęłam inaczej patrzeć na świat. Inaczej. Chyba ciekawiej. 


Julia VII edycja, licealistka, temat na film znalazła w Izraelu, opowiedziała o tęsknocie za domem.


Przystępując do tego kursu trzeba być przygotowanym na to, że nikt nie zrobi za Ciebie filmu, ani na dwóch lekcjach nie nauczy Cię jak robić film. Przedszkole Filmowe jest kreatywną ulicą, na której leżą cenne lekcje i dobre rady. Trzeba się po nie schylić. Sam musisz zrobić swój film. Chociaż dobrzy bogowie będą czuwać byś przy skłonie nie przywalił nosem w bruk i nie skręcił sobie kostki. O tym, że nie jest to takie proste świadczy fakt, że z dwudziestu dwóch osób, które dostały się do Przedszkola Wajdy, kurs ukończyła chyba dziesiątka.W czasie kursu moja opinia na jego temat skakała sinusoidalnie. Jednak pod koniec upewniłem się, że był to dobry wybór.  Widziałem jak film nabierał kształtów (dziewięciu różnych kształtów – tyle powstało wersji montażowych), zauważyłem zmiany w moim spostrzeganiu ludzi, filmów. Moje myślenie o Filmie Dokumentalnym również się zmieniło. Nie jest to forma jedynie rejestracji i zapisu, ale jest to także forma wypowiedzi twórcy. Możliwość obcowania z wybitnymi reżyserami była ciekawą lekcją. To wszystko dało mi Przedszkole, do którego pewnie wrócę jako uczeń podstawówki. Zapukam do “panów przedszkolanów” i poproszę o dobrą radę, którą pewnie dostanę wraz z częściowo zasłużoną, czasem bolesną krytyką. Krytyką, która jest potrzebna, by nie zabłądzić na drodzę “od pomysłu do realizacji”. 


Kuba VII edycja, licealista, zrobił film o maratończyku, chce zostać reżyserem.


Soczysty kopniak w od Macieja Cuske i cios od Piotra Stasika. Oni dwaj, dokumentaliści i moi „Przedszkolni” wykładowcy dali mi siłę bym dalej łamał zęby na dokumencie. Pomogli mi zrobić krok do przodu by spełnić moje marzenie (nie zdradzę), a kolejny krok postawiłem z pomocą Julii Pełki i Magdy Kowalczyk, operatorki dokumentalistki. Równie wiele nauczyłem się od nich, przy realizacji wspólnego filmu, o mojej Warszawie. Film to praca zespołowa i wzajemne kupowanie pomysłów.


Mateusz VII edycja, chłopak z Józefowa, kocha Warszawę a Ona jego.


Mógłbym przecież powiedzieć to co wszyscy. Eureka, robienie filmów jest trudne! Alleluja, dzięki kamerze inaczej patrzę na świat (Kochani Współprzedszkolacy, nie obrażajcie się proszę!). Człowiek wdzięczny musi być przypadkom, bo zbyt duże mają one znaczenie by je lekceważyć. Gdybym trzy godziny przed północą nie zdecydował się wysłać CV, może za radą pani od polskiego myślałbym teraz o dziennikarskiej przyszłości albo zainspirowany rysunkami nauczyciela WOK-u wkuwał różnice między gotykiem dekoracyjnym a perpendykularnym. Zwierzam się jednak ze swoich doświadczeń. Dlaczego? Musiałem się gdzieś potknąć albo ktoś kopnął mnie w kolano, zrzucił do rowu i... Przepraszam, co miałem zrobić? Wdrapałem się na górę po drugiej stronie ("Idźcie wciąż naprzód" mówił Boecjusz, "Naprzód, Hiszpanio" mawiał Franco, "Naprzód, panowie" krzyczał Cortes - no głupi nie jestem!). I teraz drepczę sobie naprzód filmową drogą, mając nadzieję na niej zostać.Jest taka polska aktorka, która bawiła nas do niedawna ciętym (ciężkim?) żartem i (auto)wzruszającymi komentarzami, wciskając czerwony guzik w popularnym polskim programie, w którym próbowała zresztą schrupać wszystkich uczestników. Po co ten przydługi opis? Bo powiedziała kiedyś, że dzieci (może nie tylko?) nasiąkają światem jak gąbka, bezwiednie. Tak było i ze mną, trafiłem do przedszkola i samo tak się stało, że zbyt dobrze poczułem się tym klimacie aby go nie wessać. Komuś jednak muszę podziękować! Oficjalnie więc dziękuję przypadkowi i ludziom, których poznałem. Oni po raz kolejny powiedzieli mi "nie jesteś koniem" i zerwali z oczu klapki. Bo przecież to nie sytuacje, miejsca czy wydarzenia nas kształtują ale przypadki i ludzie, którzy którzy je stwarzają, nigdy nie będąc nam obojętni. 
Zrobienie filmu nie było łatwe ale to nic w porównaniu z walką o prawo do jego wyświetlenia!


Maciek VII edycja, licealista, nie uzyskał żadnej z trzech zgód potrzebnych do publicznego wyświetlania swojego filmu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz